• Home
  • Posts RSS
  • Comments RSS
  • Edit
  • W objęciach Konfucjusza.

    7 lutego 2011
    Jak człowiek siedzi prawie cały dzień zamknięty w czterech ścianach, nie takich znów pojemnych, z Konfucjuszem i szalonymi chińskimi cesarzami i szalonymi chińskimi ludźmi....

    ... na przykład: któryś cesarz szukał sposobu na nieśmiertelność. Ktoś mu powiedział, że pigułki z rtęci będą świetne. No i umarł, nawet nie musiał chyba bardzo przedawkować.

    albo: dokładny cytat z notatek: "Chiński urzędnik, mający za zadanie zmniejszyć ilości opium wysyłane przez Wielką Brytanię do Chin w wielkiej swej naiwności wysłał do angielskiej królowej list, w którym, odwołując się do jej moralności i cnót chrześcijańskich pisał, że to niebardzo uprzejmie z jej strony, że taki silny narkotyk wysyła do Chin, żeby jej pasował bilans srebra, bo to kiepsko, że chińska administracja uzależnia się od opium i czy ona by przypadkiem tego opium wysyłać nie przestała, skoro to takie niemoralne?"

    no i mój ulubiony, czyli bajka o tym, Jak Towarzysz Mao Doprowadził Do Klęski Głodu.
    Wiadomym jest wszem i wobec, że siłą narodu jest ilość stali, przezeń wyprodukowanej. Towarzysz Mao nakazał więc każdemu Chińczykowi wytapiać stal na własną rękę na własnym podwórku. Wszyscy wytapiali, więc nie miał kto zajmować się ryżem. Zbiory były marne, ale Towarzysz Mao, nie tracąc rezonu, stwierdził, że to wina wrednych ptaków, wydziobujących ziarno. Następnego lata więc połowa Chińczyków wytapiała stal, a połowa zwalczała ptactwo. Towarzysz Mao był zadowolony. Lud mniej, bo okazało się, że ptaki wydziobywały nie ziarno, a robactwo. Ptactwo zwalczone, robactwa nie miało co wydziobywać, zbiory znów marniutkie, Chińczycy ledwo wyrabiają przy stalowych piecach domowych, bo ryżu niet.
    Towarzysz Mao zapewne nakazał więc walkę z robactwem, ale miał już trzy sezony w plecy.
    ((najgorsze, że tu się pan doktor opowiadający bajkę ową zaplątał i nie wiem, co zrobili z robactwem i jak Towarzysz Mao wybrnął z tej wpadki  - bo że wybrnął to pewne, Towarzysze zawsze wybrn... zawsze im się udaje wybrnąć)).

    ... więc jeśli człowiek cały dzień siedzi w objęciach Konfucjusza, to mu potem wszystko się jakby rozmywa.

    Wystarczy trochę wina i trochę Cortazara. realizm magiczny, wewnętrzne monologi Oliviery, deszcz po szybach, A-czwórka prawie prędkością światła, znów trochę wina, trochę grzanego, z trochę pomarańczy mokre chodniki, budapesztańskie rozmowy, ogromne oczy czarnego kota, jarzeniowe światło na klatce, żeby się wracało do domu krokiem lekko chwiejnym, z głową dziwnie lekką.

    0 komentarze:

    Prześlij komentarz