• Home
  • Posts RSS
  • Comments RSS
  • Edit
  • się boi.

    25 marca 2012

    Mój Bóg, ten, którego szukam po omacku, ten, o którym mówią, że wszechmogący i wszechpotężny i wszechogarniający, ten, którego jedno słowo wystarczy, żeby stwarzać światy, ten Bóg dziś stwierdził, że się boi.
    Tak po prostu.
    Nie, że zła, czy końca świata, to to On już ma rozpracowane.
    Nie, że śmierci, bo to też już załatwił.

    Boi się, Bóg, że Go ominę znowu i z tego mojego szukania niewiele wyjdzie.
    Może to dla niego pestka, ale z Nim tak jest, że nie lubi się narzucać i chociaż ma swoje sposoby, w ostatecznym rozrachunku decyzja należy do mnie.
    I tego, mimo, że we mnie wierzy bezgranicznie ten mój Bóg, tego się właśnie boi.

    1 komentarze:

    1. Libra pisze...:

      Jedną z najbardziej ścinających z nóg myśli w moim życiu była ta, że Bóg może się o mnie martwić. Tak autentycznie i po ludzku - jeśli można tu użyć takiego określenia. Że kiedy narozrabiam i narobię głupstw, to Komuś naprawdę zależy, żebym się z tego wykaraskała. I że jak mniej lub bardziej świadomie ładuję się w tarapaty, to się przygląda z takim smutkiem, że aż przykro. A że nic nie robi, to dlatego, że szanuje moje decyzje i pokłada we mnie zaufanie. I to zaufanie, takie bezgraniczne i po swojemu naiwne, sprawia, że człowiek za nic nie chciałby go zawieść. Że to jego "rób, jak uważasz" aż budzi sprzeciw: Boże, potrząśnij mną, nie pozwól mi! A tu nic z tego... I człowiek uświadamia sobie odpowiedzialność za siebie. I że to nie jest tak, że w najgorszym wypadku tylko on ucierpi i to będzie tylko jego problem.

      Oj, rozpisałam się. Nie wiem, ile w tym sensu i racji - ale błądzić jest rzeczą ludzką. A błądzić mogę, byleby wypadkowa była w dobrym kierunku.

    Prześlij komentarz