• Home
  • Posts RSS
  • Comments RSS
  • Edit
  • Mt 26,14-2

    4 kwietnia 2012


    Najnormalniej się żyje w tym tygodniu, jakby nic się nie działo. Najnormalniej się człowiek kuli z zimna rano, a potem ściąga kurtki i swetry i grzeje się w słońcu. Najnormalniej ogarnia zajęcia i wymogi, teksty czyta, podania pisze, jeździ tramwajami, uczy się, uczy dzieci, szlaczki na japońskim rysuje.
    Najnormalniej się zachwyca światem, a czasami go nienawidzi i przeklina.
    To, co czytać chce, czyta po kątach, bo czasu nie ma.
    Rozpoznaje człowiek w sobie tęsknotę za podróżą ciągle przed i przed siebie. Pisze człowiek dużo, o podróżach też.

    ale podskórnie, podskórnie się wie, że to nie są zwykłe dni, że już się zaczyna coś, co można nazwać illud tempus, powrotem do czasu pierwotnego, odnowieniem świata, tyle że to nie będzie wcale dobre określenie.

    Wie się, że są takie tajemnice, których się nie ogarnie nigdy. Można tylko jak ten osioł stać z rozdziawioną paszczą i przyjmować, jak jest, bo że Bóg i człowiek, że śmierć, ale życie, że krzyż i grób, ale nie na zawsze, że jakieś zwycięstwo w tym wszystkim, że znaki? Podobnie chyba pisałam i myślałam rok temu i dwa i kilka....
    może się nie da inaczej do tych Świąt podejść, tylko robić co do nas należy i tylko dobrze ustawić perspektywę, w dobrą stronę patrzeć, z dobrym nastawieniem. Może nie trzeba czuć, ani być pewnym, ani wiedzieć. Może nadziei trochę wystarczy i otwartych oczu.

    PS. Osły mają w tej historii jakieś dziwnie istotne miejsce, mam wrażenie.

    0 komentarze:

    Prześlij komentarz