• Home
  • Posts RSS
  • Comments RSS
  • Edit
  • niewymownie

    16 kwietnia 2012
    Kij z tłumaczeniami z języka A na język B. Olać symultankę, szeptankę, konsekutywnie konstruktywne tłumaczenia ustne. Niech mi ktoś powie wreszcie, niech mnie ktoś nauczy jak to, co widzę obrazami w głowie, to, co czuję tak dokładnie, namacalnie, to, co wiem o sobie przecież tyle już lat sama ze sobą przebywam, to, czego się boję i o czym myśleć nie chcę, jak to wszystko przełożyć na słowa? I to takie, żeby jasno i klarownie wyjaśniały, żeby rysowały takie same obrazy, wywoływały takie same uczucia, to samo o mnie mówiły? Jak takie ekwiwalenty znaleźć? Czy da się obejść bez nich? 
    A jeśli we mnie te obrazy poszarpane i niepełne, jeśli więcej nie- niż pewności, to co wtedy, czy wtedy skazana jestem na wieczne nie-wysłuchanie? 

    2 komentarze:

    1. J. Skowronek pisze...:

      Wieczne nie-wypowiedzenie, ponieważ wysłuchani jesteśmy zawsze. A z czasem Ten, który nas wysłuchuje, zamienia nasze nie-pewności, kasując te trzy literki z przodu. To wymaga - dużo czasu, cierpliwości... Z czasem znajdą się słowa, same spłyną do głowy, ułożą się, osiądą.

    1. Libra pisze...:

      Tak sobie roję w moim małym rozumku... Żeby ktoś mógł mnie w pełni zrozumieć i czuć, to co ja, to musiałby tachać za sobą identyczny bagaż doświadczeń, mieć taką samą tolerancję na stres czy upodobania. Owszem, ktoś dość empatyczny może zgadywać, i to całkiem trafnie, co czuję. Ale tych stu procent to tu nie będzie.

      A poza tym... Podczytując literaturę podróżniczą, uświadamiam sobie, jak bardzo ci ludzie są ode mnie różni. Do jakiego stopnia ich pojęcia różnią się od tych samych pojęć, które wypowiadam ja. I tak sobie myślę... czy naprawdę pełne zrozumienie jest tym, do czego powinniśmy dążyć?

      Takie luźne myśli, bardziej dla podtrzymania burzy mózgów niż wyrażenia ostatecznej i nieodwołalnej opinii.

    Prześlij komentarz