• Home
  • Posts RSS
  • Comments RSS
  • Edit
  • Uprzejma nieuwaga.

    13 maja 2011









    Ulica, dajmy na to, Sławkowska, żeby łatwiej było zobaczyć taką scenę:
    ludzi oczywiście sporo, może nie przesadnie, taki na przykład czwartek, koło południa. Trochę turystów, włóczących się między Wawelem a Barbakanem, trochę studentów, ktoś wyprowadza na spacer psa, względnie dziecko. Tak sobie zwykło i krakowsko.
    ale gdyby tak w ten tłumek o niewielkim zagęszczeniu wpuścić Pana Goffmana, zrobiłby nam niezłą analizę społeczną tej naszej zwykłości.

    Ot, na przykład tego, że niby jesteśmy w tej samej sytuacji, w tym samym miejscu i czasie - a więc zakładamy, że mogłoby dojść do interakcji między osobą A a osobą B, a jednak każdy się tu stara jak może podkreślić swoją interakcyjną nie-dostępność. Wybieg 1) na uszach słuchawki, wybieg 2) gapimy się w ekran telefonu, wybieg 3) niby się zauważamy, ale tylko po to, żeby zlokalizować swoje położenie, po czym, kiedy zaistnieje niebezpieczeństwo, że ktoś mógłby zajrzeć nam w oczy, opuszczamy wzrok i z Uprzejmą Nieuwagą mijamy delikwenta - zachowując oczywiście opowiedni dystans fizyczny. 

    mógłby też dokonać intrygującej klasyfikacji sposobów omijania ulotkarzy, naganiaczy i żebraków.

    a gdyby tak na ulicę wypuścić eksponat C - dajmy na to mężczyznę, dość przystojnego, interesującego, niech będzie blondynem w dżinsach i tiszercie - który to eksponat miałby za zadanie zaszokować obecnych na ulicy przechodniów to nie musiałby on wcale obnażać się publicznie. wystarczyłoby na przykład, żeby uśmiechał się przyjaźnie do co drugiej osoby i (bezczelny!) zaglądał niektórym w oczy, choćby przelotnie. Mógłby jeszcze, gdyby był wystarczająco odważny, zapytywać radośnie o samopoczucie przechodniów, albo proponować miły spacer wokół Plant. Zostałby zapewne szybko sklasyfikowany jako nieprzystosowany społecznie, niebezpieczny osobnik (a co poniektórzy socjologicznie wykształceni pokiwaliby ze zrozumieniem głowami, myśląc: "zawiódł u biedaczka proces socjalizacji").

    a kij z tą socjalizacją, że tak siarczyście acz kontekstualnie zaklnę po nosem, bo nam ona sieczkę z mózgów robi.
    zaczynam żałować, że u mnie przeszła tak bezboleśnie i nad wyraz dobrze i czasem się łapię na tym, że tym całym Opowiednim Obrazem Świata to bym chciała mocno pieprznąć o ziemię i w dupie (och nie) mieć to, że trzeba zarabiać i coś Robić i mieć Stałe Miejsce Zamieszkania/Pobytu i Rolę Społeczną.

    gdyby tak życie polegać mogło na jeżdżeniu ciągle wokół globu, leżeniu na Wisłą albo byciu wielbłądem z garbem pełnym mojito
    to ostatnie może już za bardzo abstrakcyjne. według niektórych standardów socjalizacji może. ha!










    2 komentarze:

    1. Magdalena. pisze...:

      he! :) dobre.

    1. Anonimowy pisze...:

      zostałam więc mianowana 'eksponatem C'.
      akurat w mocno typowy czwartek, na sławkowskiej, bezczelnie patrzyłam ludziom w oczy i o zgrozo, nawet się do nich uśmiechałam!
      dobrze się Cię czyta:))
      pozdrowienia socjo(bez)logiczno-jaworznicko-krakowskie:)

    Prześlij komentarz